Fałszywi prorocy

Intelektualiści

Intelektualiści.Zgodnie z definicją z Wikipedii intelektualista to ktoś o wyjątkowej inteligencji, bogatej wiedzy, kierujący się w życiu intelektem a nie emocjami i oczywiście ktoś, kto jest autorytetem społecznym. Każdy z nas może posłuchać w różnych audycjach radiowych i telewizyjnych ludzi, którzy z całkowitą pewnością przedstawiają nam recepty na uzdrowienie świata i ogólną szczęśliwość. Zapewne każdy z nich uważa się za wybitnego intelektualistę.  Prostą metodą na weryfikację ich sposobów uzdrawiania świata jest ewangeliczne sprawdzenie: „Po ich owocach poznacie ich” (Mt 7,16). Takiego sprawdzenia niektórych intelektualistów, których idee mocno wpłynęły na świat podjął sią angielski historyk Paul Johnson w swojej książce „Intelektualiści” (polskie wydanie w roku 2014 – wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań). Warto dodać, że wśród niektórych osób analiza życiorysów autorów różnych idei i zderzenie głoszonych poglądów z życiem jest niewłaściwe. Zwrócenie uwagi, że propagowane przez niektóre osoby poglądy wynikają bezpośrednio z chęci usprawiedliwienia przed sobą i światem ich nienormalnych zachowań budzi sprzeciw i takie głosy nie są mile widziane w dyskusji[1]. Co ciekawe przy omawianiu dzieł literackich zawsze uwzględnia się kontekst życia twórcy i nikomu to nie przeszkadza. Lewicowcy zwracają też uwagę, że chrześcijanie też często czynią inaczej niż głoszą. Nie chcą jednak przyjąć do wiadomości jednej podstawowej różnicy pomiędzy ich ideologiami a chrześcijaństwem. Lewicowcy zgodnie ze swoimi ideologiami zawsze zaczynają „naprawę świata” od innych ludzi. Każdy chrześcijanin zaś wie – mam taką nadzieję – że świat zmienia się tylko poprzez zmianę samego siebie i nie ma innej drogi. Jasno wynika to z Ewangelii. 

Ale przyjrzyjmy się dwóm, moim zdaniem wyjątkowo szkodliwym, intelektualistom.
Pierwszy z nich to Jan Jakub Rousseau. Pomimo, że żył i działał w XVIII wieku to jego idee mocno są widoczne w świecie współczesnym. Praktycznie wszystkie nowożytne teorie pedagogiczne są oparte o doktrynę Rousseau. Jak przystało na nowoczesnego „pedagoga” własne dzieci oddał do przytułku. Bo dzieci oznaczały dla niego, jak sam pisał, „niewygodę” i brak „spokoju umysłu niezbędnego dla mej pracy”. Dzisiaj coraz więcej ludzi idzie jego śladami rezygnując dla osobistej wygody z posiadania dzieci. Rousseau sam o sobie pisał, że jest „przyjacielem ludzkości, ale jego dawny przyjaciel miał inne zdanie: „Jak to możliwe, że przyjaciel ludzkości nie jest ani trochę przyjacielem ludzi?”. Rousseau „zawdzięczamy” też mit dobrego dzikusa. Jego zdaniem człowiek pierwotny był wzorem cnót i dopiero społeczeństwo go zepsuło. Jak widać stąd już niedaleko do totalitarnych teorii budowy utopijnego społeczeństwa, w którym człowiek odzyska swoją nieskalną dobroć. Jest to zaprzeczenie wszystkiego, co ludzie wiedzieli od wieków w każdej kulturze, a chrześcijaństwo w ślad za Starym Testamentem nazywa grzechem pierworodnym mówiąc, że element zła jest w każdym z nas. I to totalitarne nastawienie widać w najbardziej chyba znanym dziele Rousseau, czyli „Umowie społecznej”. Jego propozycja państwa to państwo kontrolujące każde pole działalności ludzkiej, a nawet ludzkie myśli. Państwo ma też kształtować umysły wszystkich, w szczególności dzieci. Te pomysłu dzisiaj są wcielane coraz mocniej w życie w mocno lewicowych państwach Zachodu, a także coraz mocniej w Polsce. A jakoś nikomu nie przychodzi do głowy przykład komunisty Pol Pota wykształconego na lewicowych francuskich uniwersytetach i chłonącego poza ideologią marksistowską między innymi idee Sartre’a oraz Rousseau. To te idee spowodowały, że Pol Pot w latach 70-tych w kilka lat wymordował w imię budowy idealnego społeczeństwa blisko jedną czwartą mieszkańców Kambodży. 

Kolejny intelektualista opisany przez Paula Johnsona to osoba, filozofia której jest dzisiaj dominująca na świecie. Bożyszcze wszystkich lewicowców – Karol Marks – był postacią wyjątkowo niesympatyczną i egoistyczną.  Twórca „Manifestu komunistycznego” i obrońca robotników tak naprawdę robotnika przy pracy na oczy nigdy nie widział. A jedyna pracująca zarobkowo osoba, z którą miał styczność to jego wieloletnia służąca. I Marks, jak przystało na obrońcę uciśnionych, pensji swojej służącej nigdy nie wypłacał. Sam żył jako pasożyt utrzymywany całe życie przez innych. I do tego natarczywie domagał się wsparcia, bo jego zdaniem należało mu się. Marks nie dość, że nie miał okazji zapoznać się z prawdziwym życiem robotników, to na dokładkę był wrogi w stosunku do rewolucjonistów wywodzących się z klasy robotniczej. Patrzył na nich z pogardą i uważał ich za rewolucyjne mięso armatnie. 
Marks podobnie do Rousseau miał okropne podejście do własnej rodziny. Ten „wyzwoliciel świata” nie pozwolił swoim córkom na wykształcenie i zdobycie jakiegokolwiek zawodu. Nie uznał nigdy też swojego nieślubnego syna, którego spłodził ze swoją służącą. Tą, której nigdy nie płacił pensji. Dziecko oddano do wychowania obcym ludziom. 

Co ciekawe Marks chociaż sam był Żydem w swoich pracach jest bardzo antysemicki i rasistowski.  Powtórzenie dzisiaj jego niektórych wypowiedzi i podpisanie się pod nimi niechybnie ściągnęłoby na każdego poważne kłopoty związane z szerzeniem tak zwanej „mowy nienawiści”.  

Powyższe uwagi to tylko kilka ciekawostek z życia dwóch znaczących twórców lewicowych idei. W książce Paul Johnson opisuje też Sartra, Russela, Hemingwaya, Ibsena, Lwa Tołstoja i kilka innych postaci. Wspólną cechą większości z nich jest niesamowity egoizm i nieliczenie się z innymi ludźmi, w tym najbliższą rodziną. Każdy z nich był też przekonany o konieczności naprawy świata według jego recept, zaczynając oczywiście od zmiany innych ludzi i całego społeczeństwa. Sami zaś najczęściej mieli poważne problemy z własnym życiem, z własną seksualnością (wyjątkowa rozwiązłość, często połączona z homoseksualizmem) i alkoholem. 

George Orwell napisał kiedyś, że przekonany był o tym, że ludzie zostają socjalistami z chęci pomocy innym, a tymczasem okazało się, że znani mu ludzie w większości zostali socjalistami z powodu nienawiści do bogatych. Orwell, który sam był bardzo zaangażowanym angielskim socjalistą i znał lewicowe środowiska Europy z I połowy XX wieku wiedział, o czym pisze. 
Poczytajcie o tych, którzy proponowali i patrzcie uważnie na tych, którzy proponują dzisiaj zmieniać świat zaczynając od Was. To przyjaciele ludzkości często nienawidzący ludzi. I nie wierzmy wszystkim tym, którzy proponują proste, utopijne rozwiązania problemów świata. 
„Po ich owocach poznacie ich”. 


[1]Takie doświadczenie miałem, gdy zaproponowałem w radiowej audycji „Rachunek myśli” w „Dwójce” zderzenie poglądów Lacana z jego życiowymi ekscesami i oszustwami.