Psychologiczne bzdury mają się dobrze, ale czy to dobrze dla nas?

Zakazana psychologia III

            Dokładnie rok temu opublikowałem wpis poświęcony dwóm tomom książki Tomasza Witkowskiego „Zakazana psychologia”. W roku 2019 autor wydał kolejny, trzeci tom „Zakazanej psychologii” (Wydawnictwo „Bez Maski”, Wrocław 2019). Tom pierwszy opublikowany był w roku 2009 czyli ponad dziesięć lat temu. Zdawałoby się, że mocne dowody Witkowskiego na nierzetelność i pseudonaukowość znaczącej części tego, co znamy jako psychologię, powinna doprowadzić w ciągu tych dziesięciu lat do istotnych zmian i wyrugowania bzdur z obiegu – zarówno na uniwersytetach, jak i w tak zwanej psychologii popularnej znanej z mnożących się jak grzyby po deszczu poradników psychologicznych. Nic z tego. Bzdury mają się dobrze, a nawet lepiej niż kiedyś. I wydaje się, że nikt z odpowiedzialnych za ten stan rzeczy, w tym przede wszystkim osoby z profesorskimi tytułami, nie jest zainteresowany prawdą i rzetelną nauką. 

Nie sposób odnieść się do wszystkich wątków poruszonych w książce. Wszystkie są ważne i mają bezpośrednie bądź pośredni wpływ na nasze codzienne życie. Opiszę dokładniej tylko jeden z bulwersujących, a fundamentalnych tematów poruszonych przez Tomasza Witkowskiego. W poprzednich tomach „Zakazanej psychologii” autor opisywał przypadki sfałszowania wyników badań psychologicznych oraz wątpliwe podstawy metodologiczne większości eksperymentów psychologicznych, w tym powszechny brak replikowalności większości badań. Ten wątek jest też mocno obecny w trzecim tomie. Od 2009 roku ujawniono niesłychanie dużo nowych fałszerstw w nauce, w tym w psychologii. Zakwestionowano też dwa kluczowe dla psychologii społecznej eksperymenty – eksperyment Stanleya Milgrama i chyba jeszcze bardziej znany przeprowadzony przez Philipa Zimbardo Stanfordzki eksperyment więzienny. Obydwa te eksperymenty mają gigantyczny wpływ na naszą kulturę, modele wychowawcze i praktykę w wielu dziedzinach życia. Odniesienia do tych eksperymentów i wniosków z nich wypływających można znaleźć w publikacjach poświęconych socjologii, zarządzaniu w biznesie czy pedagogice. Bezpośrednie nawiązania można odnaleźć w literaturze i filmach kształtujących u czytelników i widzów obraz świata.  W opisach na okładkach polskiego wydania książki S.Milgrama „Posłuszeństwo wobec autorytetu” można przeczytać wypowiedzi znanych osób w stylu: „Bardzo ważny wkład w naszą wiedzę o ludzkim zachowaniu” (Jerome S. Bruner z New York University) czy „Eksperymenty Milgrama o posłuszeństwie uczyniły nas bardziej świadomymi niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą bezkrytyczne podporządkowanie się autorytetom” (Peter Singer). 
Eksperyment Zimbardo, pokrewny do eksperymentu Milgrama, dał ponoć dowód na to, że odgrywanie ról społecznych może wpływać na kształtowanie się osobowości jednostki, w tym jej zmiany na gorsze. Do opisu tego zjawiska Zimbardo wprowadził do powszechnego obiegu pojęcie efektu Lucyfera

Eksperymenty te przeprowadzone w latach 60-tych (Milgram) i w 1971 (Zimbardo) zaprojektowane i przeprowadzone były w czasie bardzo żywych pytań o przyczyny morderczych i okrutnych zachowań ludzi podczas II wojny światowej. Był to też czas lewicowej rewolucji na uniwersytetach w USA i Europie Zachodniej. Tryumfy święcili (i niestety dalej święcą)  marksistowscy myśliciele ze szkoły frankfurckiej, którzy przyczyn wszelkiego zła upatrują w strukturach społecznych. W szczególności istotny jest tu Theodor Adorno, którego wydana w 1950 roku publikacja „Osobowość autorytarna”, oparta o ideologię marksistowską oraz pseudonaukowe tezy Freuda, stała się biblią dla lewicy i dzisiaj na co dzień można spotkać się z jego tezami w wypowiedziach lewicowych polityków (Myślę, że większość z lewicowych polityków nawet nie wie, na kogo się powołuje. Od Adorno też wywodzi się powszechne, bezmyślne używanie słów „faszyzm” i „faszysta” bez żadnego związku z ich właściwym znaczeniem – zobacz Osobowość autorytarna i skala F).

W takiej atmosferze opublikowanie wyników badań eksperymentalnych potwierdzających lewicowe tezy, przyjęte zostało z dużym aplauzem. Przez ponad 50 lat bazowano na tych eksperymentach tworząc nowe teorie psychologiczne i zmieniając stosownie do tych pomysłów modele społeczne we wszelkich dziedzinach życia. Stanley Milgram zmarł w 1984 roku, ale żyjący do dzisiaj Philip Zimbardo zrobił oszałamiającą karierę i stał się ogólnoświatowym autorytetem (zobacz nota w Wikipedii). Jest też częstym gościem w Polsce, a jego wypowiedzi często goszczą na łamach prasy. Dzisiaj wiadomo już, że obydwa eksperymenty nie spełniały wymagań niezbędnych dla eksperymentu naukowego, a uzyskane wyniki nie są zgodne z prawdą. I Milgram i Zimbardo de facto dokonali fałszerstwa.Link 1 Link 2 Link 3 . Wypadałoby więc zmienić wszystko to, co na bazie tych teorii wprowadzono w życie. Od podręczników psychologii poczynając. Czy tak się stanie? Na pewno nie. Sam autor pisze w tekście umieszczonym na obwolucie książki: „Dziś, 10 lat po ukazaniu się pierwszego tomu mojej trylogii, oddając czytelnikom trzeci tom, wiem, że to mission impossible, bo my, ludzie, jesteśmy bardziej produktywni w tworzeniu płycizn niż natura”. W edukacji zakorzenione są bzdurne teorie od lat i nie ma żadnej siły, żeby zmienić nawet to, co jest w sposób oczywisty kłamstwem. W psychologii społecznej na bazie tych dwóch fałszywych eksperymentów nadbudowano kolejne piętra piramidalnej bzdury. I zbyt wielu ludzi żyje dobrze z publikacji i rozwoju tych bzdur. Skoro dwa kluczowe dla psychologii społecznej oraz  innych tak zwanych „nauk społecznych” eksperymenty, okazały się oszustwami, to co należy myśleć o całej masie innych pomysłów psychologów wdrażanych każdego dnia poza wszelką kontrolą? 

Co należy robić w sytuacji, jak to określił Witkowski, mission impossible? Należy moim zdaniem propagować prawdę i liczyć na to, że te ziarna prawdy kiedyś zakiełkują. Trzeba też uświadamiać wszystkim, że większa część wprowadzanych przez lewicę na całym świecie zmian we wszelkich dziedzinach życia oparta jest na fałszu! I opisane powyżej dwa eksperymenty to jeden z dobrych dowodów.

Warto przeczytać książkę Tomasza Witkowskiego. Po to, żeby mieć pojęcie, co w psychologii jest wartościowe i naukowo potwierdzone, a co jest modną i często bardzo niebezpieczną bzdurą. I pamiętajmy też o ostrzeżeniu, które sformułował psycholog, doktor nauk, autor „Zakazanej psychologii” Tomasz Witkowski:„Strzeżcie się psychologów i psychoterapeutów”