koronawirus

Cztery działania

Od ponad dwóch lat pandemia koronawirusa jest kluczowym czynnikiem decydującym o tym co robimy i co możemy zrobić, a czego nam zakazują. Lub co nam nakazują. Większość ludzi podporządkowuje się wszystkim poleceniom władz, a tych, którzy kwestionują podejście rządzących do sposobu walki z koronawirusem obrzuca się coraz częściej oblegami oskarżając o najgorsze rzeczy. Elementem napędzającym strach są podawane codziennie wiadomości o ilości zmarłych. Według rządzących codziennie umiera na covid mała wioska, a co miesiąc małe miasto. Dane o śmiertelności we wszystkich krajach podawane są na stronie worldometers , a u nas są one wykorzystywane do porównań z Polską. Co prawda sam minister zdrowia (?) podaje, że nie można porównywać danych z różnych krajów, bo są w bardzo różny sposób zbierane, ale mimo to dane są porównywane i są podstawą do napędzania strachu. Różnej maści eksperci podają nam, że w stosunku do roku 2019 jako ostatniego roku sprzed pandemii zmarło nadmiarowo w roku 2021 w wyniku pandemii o 100 tys. ludzi więcej. Przyjrzyjmy się więc naszym polskim danym z oficjalnej bazy GUS Zgony według tygodni. W roku 2019 według danych z GUS w Polsce zmarło 407 624 osób. W roku 2021 do 49 tygodnia włącznie zmarło 475 047 osób. Kolejne trzy tygodnie roku podniosły według rządu tą liczbę do 500 000 osób. Czyli zgadza się nam – umarło w 2021 roku prawie 100 tys. osób więcej niż w 2019.

Sięgnijmy jednak do innych oficjalnych danych GUS. 

Po 1945 roku, po zakończeniu II Wojny Światowej, w Polsce rozpoczął się powojenny wyż demograficzny. Każdego kolejnego roku przez dwanaście lat rodziło się coraz więcej ludzi. W efekcie tego w 2021 roku struktura wiekowa ludności Polski wyglądała jak na grafice ze strony GUS Piramida wieku

Przyjmujmy na potrzeby tej bardzo uproszczonej analizy następujące założenia:

– średnie trwanie życia mężczyzn i kobiet sprzed pandemii wynoszące wg GUS odpowiednio 74 lata i 82 lata

– do analizy na najbliższe lata bierzemy pod uwagę tylko mężczyzn ze względu na to, że kobiety żyją średnio o ponad 8 lat dłużej

– nie bierzemy pod uwagę mogących się pojawić istotnych zaburzeń.  

Z danych struktury ludności na rok 2021 wynika, że mamy z kolejnych latach powojennego wyżu demograficznego dla każdego kolejnego rocznika znacząco więcej urodzonych mężczyzn. 

Co to oznacza? Przyjmując średnią trwania życia mężczyzn 74 lata każdego roku coraz więcej mężczyzn wchodzi w statystyczny koniec swojego życia. W 2019 roku w statystyczny okres wymierania wszedł rocznik 1945, w 2020 rocznik 1946, w 2021 rocznik 1947 i tak dalej. Co to oznacza w liczbach? 

W roku 2020 weszło w wiek 74 lat 94 550 mężczyzn więcej w porównaniu do roku 2019, w roku 2021 było to już 135 570, a w roku 2022 będzie 171 190. W szczytowym roku 2031 czyli dla rocznika 1957 będzie to aż 330 690 mężczyzn.

Oczywiście nie oznacza to, że każdy dożywający wieku 74 lat jest skazany na śmierć[1] i można w jednoznaczny i prosty sposób dokładnie wyszacować przewidywaną liczbę zgonów. Do szczegółowych obliczeń bardzo dokładnie obrazujących dane o przewidywanych zgonach należy podejść z uwzględnieniem danych o średniej długości życia dla poszczególnych grup wiekowych. Tym niemniej we wszystkich znanych mi alarmistycznych analizach różnych tzw. ekspertów pokazuje się wzrost liczby zgonów odnosząc je do roku 2019 lub na przykład średniej z ostatnich 5 lat. Nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, iż zarówno odnoszenie liczy zgonów do jednego roku jak i średnia z ostatnich kliku lat w tym przypadkuj są bez sensu. Wystarczy rzut oka na piramidę wiekową. Czy eksperci o tym nie wiedzą? Dlaczego nikt nie mówi o tym, że wchodzą w wiek odchodzenia z tego świata kolejne roczniki potężnego powojennego wyżu demograficznego i dziesiątki tysięcy osób osiągają statystyczny wiek końca życia? Dlaczego nikt tego dokładnie nie policzył i nie uwzględnił? Czy dlatego, że dokładnie policzone dane nie pasują do oficjalnej narracji i potęgowania strachu?

Wystarczy znajomość czterech działań, żeby stwierdzić, że podawane oficjalnie dane są co najmniej wątpliwej jakości. Dlaczego tak jest? To jedno z wielu pytań dotyczących działań rządu podczas pandemii, na które warto by uzyskać odpowiedź. 


[1] Według danych GUS w 2020 roku mężczyzna, który dożył 75 lat ma statystycznie jeszcze przed sobą 9,2 lat życia. Szanse dożycia kolejnych urodzin wzrastają wraz z wiekiem. Tym niemniej średnia życia pozwala nam oszacować w dużym przybliżeniu liczbę zgonów w danym roku. 

Dokąd prowadzi nas koronawirus?

Demokracja - opium dla ludu

Ostatnie miesiące kryzysu, którego przyczyną jest koronawirus pokazują, że znany nam świat się kończy. Nie zajmując się zbytnio dalekosiężnymi prognozami, przyjrzyjmy się temu, co już widać gołym okiem. I przyjrzyjmy się demokracji liberalnej, czyli dominującemu modelowi politycznemu państw świata zachodniego. Pomocą w tym będzie lektura książki Erika von Kuehnelt-Leddihn Demokracja – opium dla ludu (Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2012 – oryginalny tytuł Demokratie – Eine Analyse, wyd. 1996).  We wprowadzeniu do książki pisze on: „Najbardziej palącym problemem naszych czasów jest ratowanie wolności, byśmy nie doczekali chwili, gdy liberalną demokrację zastąpi totalna tyrania”. Czy to słuszne obawy?  Chyba tak. Już ponad 170 lat temu Alexis de Tocqueville pisał, że demokracji grożą dwa niebezpieczeństwa: „anarchia i zupełnie jej przeciwna forma tyranii, jakiej w przeszłości nigdy jeszcze nie było”. Tocqueville opisał też model państwa opiekuńczego, które „przekształci ludzi w „pilne, bojaźliwe zwierzątka”, ponieważ państwo przejmie opiekę nad wszystkimi dziedzinami życia i będzie je w pełni kontrolowało”. Ale co ma do tego koronawirus i jak analiza demokracji dokonana w książce może nam pomóc w zrozumieniu tego, co nadchodzi? Czy jest szansa na obronę wolności? 
Pierwszym bardzo ważnym faktem związanym z obecnym kryzysem, o którym już zaczyna się mówić, to sprawność działania systemu demokracji liberalnej. Kryzys ten w powszechnym odczuciu został sprawniej rozwiązany przez kraje o ustrojach totalitarnych niż kraje demokratyczne. Dotyczy to zarówno sfery ochrony zdrowia, jak i gospodarki. Zarówno ten kryzys, ale i wcześniejsze dokonania gospodarcze i naukowe Chin uderzają bardzo mocno w powszechne dotąd przekonania, że tylko kraje demokracji liberalnej są w stanie zapewnić rozwój gospodarczy oraz sprawnie poradzą sobie z kryzysami. W obecnej sytuacji już widać, że Chiny wyjdą z obecnego kryzysu wzmocnione. To Chiny dostarczają całemu światu respiratory, leki (około 80-90% środków czynnych do leków pochodzi z Chin!) czy maseczki, o które kłócą się rządy krajów „zjednoczonej Europy”. W tym samym czasie władze Unii Europejskiej apelują obecnie do rządów krajów członkowskich, aby nie pozwalały na  wykupienie firm przez Chińczyków . W krajach demokratycznych zaczyna się wzorem Chin wprowadzać totalitarne rozwiązania ograniczające wolność obywateli. Często bezprawnie. Powszechna inwigilacja rodem z Roku 1984 Orwella zaczyna być standardem. Wiele rządów ingeruje też radykalnie w gospodarkę, z zapowiedziami szerokiej nacjonalizacji przedsiębiorstw. Państwo przejmuje coraz więcej obszarów i przesuwamy się dosyć szybko w kierunku całkowitej kontroli obywateli i gospodarki. 

Drugi fakt, jasno widoczny i opisywany już przeze mnie, to coraz większa bezradność i coraz mniejsza odporność psychiczna ludzi żyjących w państwach demokracji liberalnej. Zaczynają przypominać Tocqueville’owskie „pilne, bojaźliwe zwierzątka” i z chęcią oddają swoją wolność w zamian za złudzenie bezpieczeństwa. Wielu oczekuje z nadzieją na pensję obywatelską należną z faktu samego istnienia na tym świecie, której pomysły wprowadzenia przyspieszyły w obecnym kryzysie. 

Czy rządy dzisiejszych krajów demokracji liberalnej będą szły drogą do totalitaryzmu? Zobaczmy co pisze o przyszłości demokracji Erik von Kuehnelt-Leddihn.  Książka zaczyna się od analizy licznych słabości demokracji, szczególnie widocznych w XX wieku. Narastający populizm i coraz częstsze przejmowanie władzy przez „partie Świętego Mikołaja”, które realizują programy powszechnego rozdawnictwa pieniędzy (patrz PiS w Polsce, ale także na przykład Włochy). Brak mężów stanu myślących kategoriami przyszłości i coraz gorsi politycy, których jedynym celem jest wygranie kolejnych wyborów. Polityków tych nie karze też nikt „choćby miał na sumieniu działania, które zwykłego menedżera zaprowadziłyby przed oblicze sądu.” Kolejny problem to niskie lub całkowity brak kompetencji decydentów. Żeby prowadzić działalność gospodarczą w wielu sytuacjach trzeba mieć odpowiednie wykształcenie, dodatkowe kwalifikacje i uprawnienia. Rządzenie krajem nie wymaga w demokracji liberalnej żadnych kwalifikacji. Rządzi oligarchia polityczna i polityk dzisiaj jest ministrem gospodarki, jutro zdrowia, a pojutrze dowolnego innego ministerstwa. To, że nie ma żadnego wykształcenia i doświadczenia nie jest brane pod uwagę. I tak jest na każdym szczeblu, od prezydenta, przez rząd, senatorów, posłów i radnych wszystkich szczebli. Ponieważ obywatele to widzą, mają coraz gorsze zdanie o politykach i demokracji, a w efekcie w wszystkich krajach spada odsetek osób biorących udział w wyborach

„Demokracja stoi po lewej stronie” to kolejna z uwag autora. Ta uwaga jest szczególnie istotna – w krajach zachodnich ideały równości doprowadzono do absurdu. To właśnie z tej cechy demokracji wynika możliwość prowadzenia polityki multikulti, promocji ideologii LGBT+ i zrównania wszystkiego, co się da. Jak pisze autor: „Lewica opowiada się za jednostajnością i im bardziej jednostajny, monotonny jest państwowo-kulturalny-społeczny „krajobraz” państwa, tym lepiej funkcjonuje w nim liberalna demokracja”. Słowa te wpisz wymaluj pasują do Unii Europejskiej i realizowanego przez nią planu zapisanego w Białej Księdze opartej na komunistycznym Manifeście z Ventotene .

Erik von Kuehnelt-Leddihn odnosząc się do przyszłości demokracji przywołuje Platona, dla którego „ewolucja demokracji w kierunku populistycznej, opartej na masach tyranii, była drogą zupełnie naturalną i logiczną”. Odwołuje się do licznych przykładów z przeszłości pokazujących, jak demokracja otwierała drogę totalitaryzmom, w szczególności podczas kryzysów, zauważa, że „demokracja jest instytucją na piękną pogodę, a nadejście brzydkiej – jak to w przyrodzie bywa – nieuchronne, nie sposób zapobiec kryzysowi demokracji”. Dodając do tego obrazu populistyczne media, w zdecydowanej większości lewicowe, mamy system sprzężenia zwrotnego wzmacniającego tendencje populistyczne w społeczeństwach. 

Pretekstem do przyspieszenia tempa wprowadzania totalitarnych rozwiązań może być dzisiaj koronawirus. Jutro znajdzie się inny powód. Warto wiedzieć, że rozwiązania ograniczające naszą wolność wprowadzana w chwili kryzysu pozostają praktycznie bez istotnych zmian, nawet jak kryzys się skoczył. Tak było z regulacjami wprowadzonymi po ataku na WTC w Nowym Jorku czy regulacjami stanu wyjątkowego w ostatnich latach we Francji. Ideologiczne wsparcie do takich działań jest już przygotowane. Mogą to być pomysły budowy superpaństwa na bazie komunistycznej UE lub przywoływane obecnie propozycje rządu światowego, bez którego ponoć nie poradzimy sobie z problemami współczesności. Mogą to być socjalistyczne państwa narodowe przejmujące wszystkie sfery życia w imię większego bezpieczeństwa. A przykład skutecznych, totalitarnych Chin będzie dodatkowo wzmacniał te tendencje. Wystraszone i bezradne, populistyczne masy, które chcą tylko spokojnie konsumować nie tylko nie będą miały nic przeciwko takim działaniom, ale wręcz będą ich oczekiwać. Technologię totalnej inwigilacji, która jest gotowa i przetestowana rządy już dzisiaj zaczynają masowo wykorzystywać w imię znanej dewizy: „Wszystko dla państwa, nic przeciw państwu!”
Czy ktoś jeszcze pamięta słowa z bajki La Fontaine’a: „Lepszy na wolności kęsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki”.

I tam nas prowadzi koronawirus. Obym się mylił. 


I jak zwykle kilka wartych oglądnięcia filmów na YouTube związanych z poruszanym tematem: