przyszłość

Marna przyszłość naszej wolności

Marna przyszłość nasze wolności

            Jedną z pierwszych książek przedstawionych przeze mnie na tym blogu była książka guru transhumanizmu Raya Kurzweila zatytułowana „Nadchodzi osobliwość” LINK. Do Kurzweila i jego pomysłów odwołują się kilkukrotnie Jean-Herve Lorenzi i Mickael Berrebi w książce „Przyszłość naszej wolności. Czy należy rozmontować google’a i kilku innych?” (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019). Autorzy skupiają się na zagrożeniach jakie niesie ze sobą gwałtowny rozwój technologii w zakresie informatyki, biologii czy nanotechnologii. Pozycja ta zainteresowała mnie, bo moim zdaniem, stanowczo za mało się mówi i pisze na temat poważnych zagrożeń dla naszej wolności, a nawet przyszłości gatunku homo sapiens. Więcej na ten temat jest w filmach i serialach science fiction niż w poważnej debacie. Nic więc dziwnego, że przy opisie zagrożeń autorzy odwołują się do seriali z ostatnich lat (Westworld, Czarne lustro). W Polsce opinia publiczna swoją uwagę skupia na sporze pomiędzy PO i Lewicą a PiS, chociaż tak naprawdę obydwie strony sporu nie mają nam nic do zaoferowania w rozwiązaniu problemów przyszłości. I wydaje się, że nikogo nie interesuje, że za 10-20 lat obecny spór będzie oceniany jako bezsensowny z punktu widzenia znanych i zdefiniowanych już dzisiaj poważnych zagrożeń.  

Autorzy już w tytule książki definiują zagrożenie – uderzenie w naszą wolność. Jaki piszą: „Zbyt szybko zapomniano, że przez większość swego istnienia świat przeżywał okresy niewolnictwa i poddaństwa”.  Co zdaniem autorów może zrobić z nas niewolników?

Pierwszy obszar, dobrze znany i opisany to rozwój informatyki, w szczególności internetu i mediów społecznościowych oraz technologii śledzenia nas na każdym kroku. Opisany przez Orwella, ale przez większość ludzi lekceważony Wielki Brat już patrzy, „nawet jeśli nadajemy mu bardziej atrakcyjne oblicze technologii na usługach człowieka”. A przez władze rozwój Wielkiego Brata wspierany jest na każdym kroku. Z jednej strony rządom pasuje coraz większa kontrola nad obywatelami, z drugiej wydaje się, że część rządzących jest przekonana o wielkich dobrodziejstwach cyfrowej rewolucji. Lorenzi i Berrebi na podstawie twardych danych ekonomicznych udowadniają, że wbrew powszechnej opinii w ostatnich latach średni wzrost produktywność środków produkcji raczej spada niż rośnie. Ale to wątek poboczny. 

To co ważne, to to, że już dzisiaj wielkie koncerny są w stanie sterować ludzkimi zachowaniami dzięki zgromadzonej o nas wiedzy. Każdy posiadacz telefonu komórkowego, każdy korzystający z internetu, nawet jeżeli nie korzysta z mediów społecznościowych, jest dokładnie opisany, zdefiniowany i śledzony każdego dnia. Technologiczni giganci i rządy wiedzą o nas więcej, niż my sami. Stwierdzenia, że nie mam nic do ukrycie i niech sobie wiedzą,  świadczą raczej o naiwności. Dzisiaj zgromadzona wiedza będzie lub już jest wykorzystywana praktycznie przeciw nam lub naszym bliskim.  Obecny polski rząd coraz szerzej wykorzystuje technologie informatyczne do śledzenia obywateli i firm – co planuje można się dowiedzieć od obecnego ministra finansów z filmu dostępnego w internecie (LINK) . Dodajmy do tego zaawansowane prace nad sztuczną inteligencją, przed rozwojem której ostrzegali i ostrzegają najwybitniejsi naukowcy, między innymi zmarły już Stephen Hawking. Gigantyczne ilości danych o nas oddane do dyspozycji sztucznej inteligencji oraz wykorzystanie jej do sterowania kluczowymi procesami w skali całego świata, to zagrożenie dla ludzkości większe niż bomba atomowa. 

Kolejne zagrożenie, które mamy za progiem to modyfikacje człowieka i chęć stworzenia człowieka-boga. Ja piszą autorzy: „Po raz pierwszy od oświecenia świat zaczyna żywić ogromną, naiwną, irracjonalną – a zatem niebezpieczną – nadzieję, że nauka jest w stanie przezwyciężyć wszystkie ludzie ograniczenia”.  O planach transhumanistów pisałem przy okazji książki „Nadchodzi osobliwość” i nie będę ich powtarzał. Warto tylko zauważyć, że eksperymenty z modyfikacjami genetycznymi ludzi już są robione. Oficjalnie wiemy o tego typu działaniach zrealizowanych już w Chinach. Co się dzieje w tajnych laboratoriach możemy się tylko domyślać.  Może już przekroczyliśmy moment, po którym nie ma odwrotu? Na pewno zgadzam się z autorami, że nie wyciągamy nauk z mądrości znanej do wieków.  Wieża Babel czy podobne mity z innych kultur nic nas nie nauczyły i dzisiaj „technologiczni profeci, po raz kolejny przyjmują tę butną postawę i mówią nam, że są w stanie odbudować zaufanie, przywrócić wolność, osiągnąć doskonałość i nieśmiertelność”. 

Jakie perspektywy widzą przed nami autorzy? Kreślą tylko dwa scenariusze. Pierwszy to mieszanina totalitarnych rozwiązań opisanych w Roku 1984 Georga Orwella, Nowym wspaniałym świecie Aldousa Huxleya czy Pozytronowym człowieku Isaaca Asimowa.  To wizja okrutnego totalitaryzmu i wpędzenia ludzie w niewolę, z której ciężko się będzie wyzwolić. Bohater Nowego wspaniałego świata znalazł tylko jedno wyjście – samobójstwo. Ktoś, kto nie zna powyższych książek powinien je jak najszybciej przeczytać – nie jako science fiction, ale jako plan działania architektów widocznego już na horyzoncie „Prawdziwego, Nowego Wspaniałego Świata”.  Świata, jak to określają autorzy, „technologicznego komunizmu”. 

Czy druga wersja przyszłości jest bardziej optymistyczna? Zdaniem autorów – tak. To wizja „rehumanizacji świata”. Zaprojektowane na nowo, w oparciu o myśli największych myślicieli, społeczeństwo mądrych i dobrych ludzi rządzonych przez mądrych i dobrych przywódców. Świat władzy pilnującej interesów i prywatności jednostki.  Świat powszechnej zgody, przestrzegania porozumień i kontroli zastosowań technologii. Świat, o którym sami autorzy piszę, że jest utopijny. Moim zdaniem tym bardziej utopijny, że główne zadania na drodze do jego osiągnięcia jakie definiują autorzy, to rozmontowanie Google i podobnych mu technologicznych monopoli oraz wprowadzenie nowej, globalnej etyki.  Naiwność w podejściu do rozwiązania arcytrudnego problemu jest zadziwiająca. Przy czym realizacja pomysłu wprowadzenia i egzekwowania globalnej etyki wymagałaby wprowadzenia rządu światowego, który używał by technologii do totalnej kontroli wszystkiego. Lekarstwo gorsze od choroby. 

Dodatkowo autorzy w swoich pomysłach nie biorą pod uwagę kilku ważnych czynników. Po pierwsze mocno pomijają w analizach i propozycjach Chiny, Rosję i inne kraje, ciężar budowy świata według ich pomysłu opierając na Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej. I jeszcze gorzej – w swoich analizach i pomysłach nie biorą wcale pod uwagę panujących dzisiaj na świecie ideologii i ich stosunku do totalitarnych rozwiązań. A wystarczy zauważyć, że głosiciele tych ideologii z wielką chęcią już dzisiaj wykorzystują technologie do wprowadzenia powszechnego nadzoru, ograniczania wolności słowa i wolności osobistej ludzi. Na Zachodzie marksiści kulturowi, dominujący na scenie politycznej, skutecznie wprowadzają swoje rozwiązania, a technologia służy do urabiania opinii publicznej i uciszania głosów im nieprzychylnych. Algorytmy wyszukują i kasują w sieci treści uznane przez lewicowych aktywistów za „mowę nienawiści” blokując tym samym głosy prawicowe i chrześcijańskie. W Chinach działa skutecznie system totalnej inwigilacji i klasyfikacji punktowej każdego obywatela SCS (LINK). A kolejne kraje, teoretycznie demokratyczne, przymierzają się do wprowadzenia takiego systemu (LINK – przykład Australia). I podobnych przykładów można by podać więcej. Jeżeli siły rządzące dzisiaj, są za rozwojem rozwiązań totalitarnych, to kto je zatrzyma? Moim zdaniem na razie nie widać dobrego rozwiązania. Tym bardziej, że jak pisałem na początku tego tekstu, przeciętny człowiek nie interesuje się nadchodzącymi zagrożeniami, a politycy to najczęściej egoistyczni, kłótliwi, głupi i żałośni ludzie małego formatu. 
Warto jednak przeczytać książkę, bo jest w niej sporo ciekawych informacji. A wnioski wyciągajcie sami. Moim zdaniem, autorzy nie udźwignęli zadania, którego się podjęli.

I na sam koniec – jako autor tego bloga zapewne jestem już zakwalifikowany przez algorytmy szpiegujące różnych firm i instytucji do grupy osób przeznaczonych do bieżącego monitorowania jako „niepoprawny politycznie”. Czytelnicy pewnie też. Czy już się boicie?